Za nami pierwszy mecz ćwierćfinałowy. For Nature Solutions Apator Toruń pokonał w niedzielę osłabione Moje Bermudy Stal Gorzów Wielkopolski 46:44. Spotkanie to wywołało sporo emocji i to niekoniecznie torowych. O dwumeczu ze Stalowcami rozmawialiśmy z Iloną Termińską, prezes toruńskiego Klubu.

Pani Prezes, czy emocje po meczu z Moje Bermudy Stalą Gorzów już opadły?

– Przyznam szczerze, że emocje nie opadły i pewnie będą nam towarzyszyć do przyszłego tygodnia. I nie jest to zasługa samego meczu, który faktycznie kosztował wiele nerwów, ale całej otoczki, która pojawiła się podczas spotkania, jak i po jego końcu. W żużlu jesteśmy już od wielu lat, ale takich rzeczy dotąd nie obserwowałam. Obecnie tyle złych emocji, płynących od części kibiców, nas dosięgło, że trudno przejść koło tego obojętnie. Może nawet nie samych nas, ale doskonale wiemy kto, co, gdzie wypisuje i dotyka nas to jako cały Klub. To wybitnie nie był nasz mecz, a Stal pokazała, jak w dwóch i pół zawodnika można wygrać spotkanie. My jednak niedzielną rywalizację wygraliśmy, zgodnie z regulaminem mamy 2 duże punkty i nie tak daleko do awansu do półfinałów play-off. Dobrze, że taka sytuacja zadziała się podczas tego meczu, a nie właśnie w kolejnej fazie rozgrywek. Tu mamy o co walczyć i nie czujemy się na straconej pozycji.

 Złe emocje o których Pani mówi dotyczą oczywiście Jacka Holdera prawda? Jak to wygląda z Pani perspektywy.

– Tak oczywiście cały czas mówię o Jacku, jego postawie oraz reakcji kibiców. Jackowi w tym roku wybitnie nie idzie i nie będziemy koloryzować i mówić, że jest inaczej. Wielu kibiców zarzuca mu, że jedzie w innych imprezach, a w Polsce nie. Ja to widzę nieco inaczej. Jack pojechał świetne zawody w SoN i w SGP Challenge. Reszta to przeplatanka. Proszę sobie przypomnieć, w jakich warunkach obie te imprezy były przeprowadzane. Gdy trzeba było pojechać po dziurach w Ostrowie, to właśnie Jack był naszym koniem napędowym. Prawdą jest, że Jack jest specyficznym człowiekiem, ale my go znamy długo i wiemy, że zależy mu na dobrych występach.

 Przeczytałem opinie, że Jack specjalnie zrobił defekt w jednym z biegów…

– Nonsens. W tym biegu Jack nie miał trudnych rywali i teoretycznie łatwe pieniądze do zarobienia. Pamiętajmy, że to jest praca i zawodnicy żyją z punktów. Gdyby chciał coś „zrobić specjalnie” to przepuściłby chociażby Szymona Woźniaka w biegu pierwszym, a tu dojechałby na przykład na drugiej pozycji. Fakt, że zdarzył mu się dość dziwny defekt i zawodnik po prostu zagubił się i nie wiedział, czy ma wracać do parku maszyn, czy nie. Gdybyście widzieli Państwo jego reakcję po tym wydarzeniu, to z pewnością nikt nie mówiłby o specjalnym działaniu. Kibice bardzo dużo napisali po tym spotkaniu, nie tylko na naszych Social Mediach, ale u samego zawodnika i nawet jego rodziny. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca.

 Rozumiem, to jednak nie tłumaczy dlaczego nie wyszedł do kibiców po spotkaniu.

– Rozumiem wszystkich tych, co czekali, aż Jack wyjdzie wraz z drużyną po spotkaniu. Doping całego pierwszego łuku przez całe spotkanie genialny, za co dziękuję. Ci kibice jednak nie byli świadkami tego, co działo się podczas samego meczu. Wszyscy pamiętamy przepychankę słowną jednego z kibiców z Piotrem Pawlickim. Tu sytuacja była podobna, może nawet i nieco bardziej dynamiczna, z tym że kilku kibiców atakowało własnego zawodnika. Nie tędy droga, niektóre komentarze podczas meczu, rzucanie w zawodnika monetami, nie pomagają. Ja osobiście będąc w pracy, nie chciałabym, aby ktoś nade mną stał i krzyczał, że wszystko jest źle i jeszcze mnie opluwał, czy też rzucał wyzwiskami. Skrajnie złe emocje raczej nie wywołałyby u mnie dodatkowej motywacji. Żużlowcy to są tylko ludzie i złe występy, czy też sezony im się zdarzają. Jack nie jest wyjątkiem i należy to zrozumieć.

Wielu twierdzi, że Jackowi „się już nie chce”, bo najpewniej nie będzie jeździć w toruńskim Klubie w przyszłym sezonie…

– Czas na odpowiedź na pytanie, czy Jack z nami zostanie, czy też nie, jeszcze nadejdzie. Na chwilę obecną Jack jest naszym zawodnikiem, wspólnie walczymy o jak najlepszy wynik i nawet gdy zawodnik ma słabszą formę, to musimy szukać optymalizacji tak, by zajechać jak najdalej. „Anioły” latają razem i ja wierzę, że tego latania nie skończymy po najbliższym meczu w Gorzowie. Po spotkaniu rozmawialiśmy z zawodnikiem i wiemy, że jest przybity tą sytuacją. Z powodów, o których mówiłam wcześniej, odciął się kompletnie od mediów społecznościowych, bo chce koncentrować się na najbliższym spotkaniu, a nie obelgach. Wracając do przynależności Jacka, proszę pamiętać, że jest ona po części podyktowana regulaminami i tym jakich zawodników należy dobrać do zespołu. Obecnie mamy ustalone warunki z Patrykiem Dudkiem, Robertem Lambertem, Paweł Przedpełskim i juniorami. Zostaje miejsce dla zawodnika U24 oraz jednego seniora.  

 No dobrze, kończymy temat Jacka, jak Pani widzi niedzielny mecz w Gorzowie?

– Do Gorzowa jedziemy walczyć i to nie o sam awans jako „Lucky Looser” tylko o zwycięstwo. Wiem, że na to stać naszą drużynę i głęboko w nią wierzę. Oczywiście by tak się stało, potrzebujemy punktów wszystkich naszych zawodników i wierzę, że czwórka naszych seniorów wsparta młodzieżą pokaże charakter. Juniorzy w ostatnim meczu pokazali się z dobrej strony i chciałabym bardzo, by podobnie było właśnie w Gorzowie. W rundzie zasadniczej pokazaliśmy się naprawdę z dobrej strony i mało brakowało, a byśmy wywieźli punkty ze stadionu imienia Edwarda Jancarza. Prawdę mówiąc, możemy rzec, że przegraliśmy ten mecz na własne życzenie. Wierzę, że poprawimy pewne mankamenty i tym razem będziemy się cieszyć z występu naszych zawodników.

 Słowo do kibiców na koniec?

– Bardzo chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy tak świetnie dopingowali nas podczas niedzielnego spotkania. Wiem, jak bardzo wszystkim zależy, byśmy zaszli w tym sezonie jak najdalej. Jestem przekonana, że Ci kibice, którzy pojadą do Gorzowa, będą po raz kolejny świetnie dopingować naszą drużynę. Proszę jednocześnie wszystkich tych, których ponoszą emocje o wstrzemięźliwość w komentarzach. To jest nasz wspólny Klub, wszyscy chcemy dla niego jak najlepiej. Wierzę, że razem możemy dużo, bo wiara, wiara jest w nas.