W połowie lipca włodarze eWinner Apatora Toruń poinformowali o dołączeniu do drużyny Radosława Smyka, czyli trenera od przygotowania fizycznego, który na przestrzeni całego sezonu ma dbać o jak najlepszą kondycję i dobre samopoczucie „Aniołów”, a także gwarantować im solidną przedmeczową rozgrzewkę. Czegoś takiego w toruńskim klubie jeszcze nie było, ale ten sezon przynosi wiele pozytywnych zmian. Popularny „Smyku” to bardzo ciekawy człowiek, który przed laty chciał zostać żużlowcem, potem skończył administrację, a finalnie postawił na kulturystykę i rolę trenera personalnego. Pomimo nazwiska, to wcale nie taki smyk, tylko kawał chłopa. Prywatnie to jednak bardzo otwarty i sympatyczny facet, który uwielbia swoją pracę i kocha pomagać innym. W drugiej części obszernego wywiadu nasz rozmówca opowiada o wyborze własnej ścieżki zawodowej, ogólnych kwestiach związanych z pracą trenera personalnego, współpracy z innymi sportowcami oraz miłości do kulturystyki.

Ostatnio rozmawialiśmy przede wszystkim o Twojej współpracy z żużlowcami, ale zastanawiam się czy pracujesz również z innymi sportowcami?

Jak najbardziej. Różnorodność jest duża, bo mam pod swoimi skrzydłami chociażby łyżwiarkę figurową, zawodnika, który jeździ ekstremalnie na łyżwach czy kulturystów. Zdarzają się też piłkarze, więc moje horyzonty okazują się dosyć szerokie. Tak naprawdę dyscyplina nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Nie specjalizuje się w jakichś konkretnych sportach, ponieważ staram się podejmować różne wyzwania. Nie chcę zawężać własnej perspektywy. Wszystko zaczyna się od rozmowy z danym zawodnikiem, żeby przekonać się jakie są jego potrzeby. To pozwala wyznaczyć właściwe kierunki działań. Jeżeli jednak widzę, że nie sprostam oczekiwaniom, to nie biorę wszystkiego na zasadzie „dobra, jakoś dam radę”. Czasami wolę odpuścić jakiś temat, żeby nie robić czegoś na pół gwizdka.

Jak wypada współpraca z żużlowcami na tle innych sportowców?

Myślę, że nie warto postrzegać sportowców przez pryzmat danej dyscypliny, bo można się na tym porządnie przejechać. W każdym sporcie zdarzają się różne charaktery, więc generalizowanie byłoby niesprawiedliwe. Wszystko zależy tak naprawdę od podejścia danego zawodnika. Jeżeli jesteś zawodowcem, to musisz traktować sport poważnie i przykładać się na sto procent. Uprawiana dyscyplina nie powinna wprowadzać jakichkolwiek modyfikacji w tym zakresie, no chyba, że komuś nie zależy. Wszystko powinno obracać się wokół sportu. Nie chodzi mi wyłącznie o trening i regenerację po zawodach, ale również o zdrowe prowadzenie się na co dzień. Ja na szczęście mam możliwość współpracowania z bardzo zaangażowanymi ludźmi, więc tak naprawdę nie odczuwam żadnych różnic.

Czy człowiek, który nie jest zawodowym sportowcem może liczyć na treningi pod Twoim okiem?

Oczywiście, że tak. Paradoksalnie większość moich podopiecznych to osoby trenujące dla własnej przyjemności albo uprawiające sport amatorsko. Czasami uśmiecham się pod nosem, ponieważ oni niejednokrotnie mają lepszy charakter niż zawodowi sportowcy. Tak naprawdę trudno jednak jakoś sensownie porównać sportowców i amatorów. Amator trenuje dla siebie, natomiast dla zawodowca to jest część pracy, dlatego tutaj mamy do czynienia z dwiema odrębnymi płaszczyznami. Wiadomo, że od profesjonalnego sportowca wymaga się znacznie więcej, bo takie są prawidła natury. W obu przypadkach kluczowe znaczenie ma jednak podejście indywidualne. Bez odpowiedniego nastawienia trudno będzie cokolwiek osiągnąć.

Jak godzisz wszystkie obowiązki, bo pewnie jesteś zabiegany?

Wydaje mi się, że potrafię dobrze rozplanować sobie czas i wszystko odpowiednio poukładać. Każdy dzień mam starannie rozpisany, dzięki czemu w moje poczynania nie wkrada się żaden chaos i niczego nie muszę robić na wariata. Wygląda to mniej więcej tak, że od godziny szóstej do dwudziestej drugiej wiem czym będę się zajmował i dlaczego akurat tym. Kluczem do sukcesu jest mądre gospodarowanie czasem, które zapewnia poczucie równowagi.

Wypada zapytać jak to się w ogóle stało, że zostałeś trenerem personalnym? Wiem, że studiowałeś administrację, więc to zupełnie inna działka.

Kiedy wziąłem rozbrat z żużlem, to pierwotny zamysł był taki, żeby zostać policjantem, dlatego postanowiłem skończyć administrację. W międzyczasie bez przerwy zaliczałem jednak jakieś treningi. Zaczęło się to mniej więcej w liceum. Robiłem to wszystko dla siebie, ponieważ nie miałem żadnych wygórowanych postanowień. Po prostu chodziłem sobie na siłownię, żeby się poruszać, więc byłem blisko tego świata. Wydaje mi się, że punktem zwrotnym było poznanie mojego trenera Arka Szyderskiego, który jeszcze bardziej wprowadził mnie w świat sportu i treningu. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że może warto to wszystko wykorzystać i stanąć po drugiej stronie, skoro poświęcam temu tak wiele czasu i energii. Po czasie zdobyłem wszystkie uprawnienia i rozpocząłem pracę trenera. To było jakieś dziesięć lat temu, może trochę więcej.

Jaką drogę trzeba przejść, żeby zostać trenerem personalnym?

W obecnych czasach mamy trochę zamieszania wokół tego tematu, bo okazuje się, że trener trenerowi nierówny pod względem kompetencji, ale to wszystko wina rozwiązań systemowych. Kiedyś trzeba było posiadać naprawdę sporą wiedze na starcie, a następnie odbyć kurs albo szkolenie, które trwało stosunkowo długo. Dzisiaj to wszystko można załatwić w kilka weekendów, więc sporo rzeczy się pozmieniało. Prawda jest taka, że w tej chwili papiery trenerskie może zrobić każdy. Być może w tak krótkim czasie udaje się zdobyć jakieś podstawy, ale czy to na pewno wystarczy? Moim zdaniem na każdym kroku trzeba się dokształcać i żyć tym na co dzień. Jeżeli ktoś nie będzie czuł tej profesji i nie będzie posiadał odpowiednich umiejętności, to wszystko prędzej czy później wyjdzie na jaw i odbije się negatywnie na takiej osobie. Ktoś taki na pewno nie zbuduje swojej marki oraz nie zdobędzie zaufania, ponieważ życie bardzo szybko go zweryfikuje. Zwykle używam w tym wypadku porównania do prawa jazdy. Nawet jeżeli masz uprawnienia, to wcale nie musisz być dobrym kierowcą. Gdybym otwierał kiedykolwiek swój klub i miał możliwość zatrudnienia osoby, która ukończyła masę kursów i zawaliła mi biurko najróżniejszymi papierami, ale zawodowo zajmowała się czymś zupełnie innym, to raczej bym się poważnie zastanowił. Znacznie bardziej wartościowa okazałaby się dla mnie osoba, która powiedziałaby, że nie skończyła żadnych kursów, ale siedzi w tych tematach od wielu lat i wiele zdążyła się nauczyć. Gdybym po rozmowie zobaczył, że taki człowiek ma pojęcie o czym mówi, to chyba bym się nie wahał i jemu zaproponował pracę. Warto sobie uświadomić, że nie wszystkie kursy są prowadzone przez kompetentne osoby, które znają się na tym fachu i poznały go od środka. W tym momencie trzeba naprawdę mocno weryfikować, czy ktoś jest dobry w pracy trenera czy po prostu zbłądził i szuka dla siebie przypadkowej drogi z nadzieją, że może jakoś się uda.

Jakie cechy powinien mieć dobry trener personalny, bo mniemam, że to nie jest praca dla każdego.

Wydaje mi się, że nie. Trener powinien wymagać przede wszystkim od siebie. To jest fundament, na którym można budować coś więcej. Jeżeli ze strony trenera pojawią się jakieś zaniedbania albo niedoróbki, to podopieczny nie będzie w stanie niczego osiągnąć. Przydaje się również ogromna determinacja oraz wytrwałość w dążeniu do celu. Za każdym razem trzeba próbować walczyć do końca. Osoba, która posługuje się półśrodkami i zawraca w połowie drogi nie może być dobrym trenerem. Nie zapominajmy także o komunikatywności oraz otwartości, bo przecież obracamy się wśród ludzi. Uważam, że charakter odgrywa dominującą rolę w naszej działalności. Bez kilku najbardziej pożądanych cech nie można zapracować na zaufanie oraz autorytet.

Co najbardziej podoba Ci się w Twojej pracy?

Kiedy widzę, że moi podopieczni są zadowoleni z efektów naszych wspólnych działań i dostrzegają u siebie progres. Zwykłe słowo dziękuję potrafi wywołać we mnie tak wielką radość, że trudno nawet opisać to słowami. W tej pracy nie można wymarzyć sobie chyba lepszej nagrody. Bardzo lubię obserwować, kiedy sportowcy powiększają swoje umiejętności i zdobywają jakieś laury. W przypadku amatora ogromnie się cieszę, jeżeli uda się osiągnąć założony przez nas cel związany chociażby z redukcją wagi, zwiększeniem masy ciała czy ogólnym poprawieniem mobilności. Ja uwielbiam kontakt z ludźmi, więc ich pozytywne emocje tylko mnie nakręcają.

Muszę jednak zapytać, czy napotykasz jakieś trudności na swojej ścieżce zawodowej?

Czasami pojawiają się bariery, które powodują, że praca z daną osobą nie przynosi oczekiwanych efektów. To może wynikać z różnych przyczyn, przede wszystkim zdrowotnych. Z każdej tego typu sytuacji trzeba jednak umieć wyjść obronną ręką. Nie można się poddawać, tylko należy szukać rozwiązań. Wiadomo, że życie nie jest usłane samymi różami. Nie zawsze będzie pięknie i kolorowo. Prawdę powiedziawszy ja chyba jeszcze nigdy nie miałem żadnego momentu zniechęcenia. Jakieś lekkie niepowodzenia jeszcze bardziej motywują mnie do ciężkiej pracy, żeby dociekać, dlaczego tak się stało.

Widzę, że masz bardzo emocjonalny stosunek do swojej pracy.

Ja po prostu kocham to, co robię i bardzo mocno tym żyję. Nie potrafiłbym opowiadać o tym wszystkim bez żadnych emocji. Nawet jeśli ktoś zaproponowałby mi lepsze pieniądze za jakąś inną pracę, to najpewniej bym z tego nie skorzystał. Moja działalność zawodowa sprawia mi ogromną satysfakcję i pozwala się spełniać. Powiem szczerze, że ja nawet nie traktuję tego jako pracę, tylko bardziej jako pasję. Chyba nie ma nic lepszego w życiu, jeżeli praca staje się pasją. Dzięki temu za każdym razem ruszam do moich obowiązków z uśmiechem na twarzy i czekam na nowy dzień, żeby podejmować nowe wyzwania i przełamywać kolejne bariery.

Wiadomo, że jako trener pomagasz głównie innym, ale sam chyba też wyciągasz coś dla siebie?

Praca z podopiecznymi, a zwłaszcza ze sportowcami, na pewno kształtuje moją osobowość. Kontakt z wieloma różnymi ludźmi powoduje, że trochę inaczej patrzę na świat i różne aspekty życia. Każdy człowiek zostawia we mnie jakieś trwałe ślady, więc bez przerwy się zmieniam. Przekonałem się, że trzeba być elastycznym, ponieważ nie ma dwóch ludzi o takim samym charakterze. Jeżeli chcę osiągnąć sukces, to muszę stosować podejście indywidualne i dopasować się do każdego podopiecznego. Konieczne jest nadawanie na tych samych falach, żeby wspólnie wyciągać wnioski i pracować na jak najlepsze wyniki.

Masz jakieś szczególne wspomnienia związane z pracą trenerską?

Na przestrzeni lat nazbierało się trochę sukcesów moich podopiecznych, więc myślę, że wskazałbym przede wszystkim na to. Nie potrafię jednak określić co było dla mnie numerem jeden, który mógłbym wywindować na absolutny szczyt. Inna sprawa, że nie chciałbym robić takich rankingów, ponieważ to byłoby bez sensu. W zeszłym roku współpracowałem chociażby z kulturystą, który wygrał praktycznie wszystko, co było do wygrania w danym sezonie. To na pewno była dla mnie spora nobilitacja. Z drugiej strony miałem jednak chłopaka z ice crossu, czyli takiej ekstremalnej jazdy na łyżwach, który zanotował wyraźny progres w stosunku do poprzedniego sezonu i również sprawił mi ogromną radość. W jaki sposób miałbym zestawić takich sportowców, żeby nie umniejszyć zasług przynajmniej jednego z nich? Nie da się zrobić tego dobrze, bo każda współpraca ma odmienne założenia i może zostawiać zupełnie inne wspomnienia uznawane przeze mnie za szczególne. Podobnych przykładów mógłbym wskazać całe mnóstwo. Chciałbym jednak podkreślić, że ja nie skupiam się na rozpamiętywaniu poszczególnych przypadków, tylko na ciężkiej pracy. Cały czas dążę do tego, żeby z roku na rok coraz lepiej przygotowywać moich podopiecznych i uzyskiwać jeszcze lepsze efekty naszych wspólnych działań, które będą mogły przekładać się na korzystne wyniki sportowe. Myślę, że na jakieś porządniejsze podsumowania dopiero przyjdzie czas. Kiedyś na pewno usiądę sobie w fotelu i pomyślę, jak fajnie bywało przed laty. Wtedy będę mógł wszystko dokładnie przeanalizować i powspominać. Teraz jednak w dalszym ciągu dążę do doskonałości w zakresie swojej praktyki oraz osiągnięć moich podopiecznych.

Wspomniałeś wcześniej o swoim podopiecznym kulturyście, ale przecież Ty też jesteś kulturystą.

Zgadza się. To jest zasługa mojego trenera Arka Szyderskiego, o którym już opowiadałem. To właśnie on wprowadził mnie do tego świata i wszystkiego nauczył. Od samego początku przygotowywałem się pod jego okiem, co bardzo mi się spodobało, więc postanowiłem pójść tą drogą. Momentami to było zabawne, ponieważ w jednej chwili byłem trenerem, a za chwilę stawałem się podopiecznym, jednakże zawsze przydaje się ktoś, kto będzie miał na ciebie oko i wszystko skontroluje. W okresie od 2011 do 2019 roku startowałem praktycznie w każdym sezonie. Miałem bodajże tylko dwa lata przerwy. Przyznam szczerze, że mocno mnie to wciągnęło. W tym roku trochę odpuściłem starty w zawodach, ale nie zawiesiłem swojej działalności i nie skończyłem treningów. Na pewno będę chciał wrócić jeszcze na scenę kulturystyczną, bo to jest ważna część mojego życia.

Zapewne masz jakieś sukcesy na koncie. Teraz możesz się pochwalić.

Jeżeli chodzi o najważniejsze osiągnięcia, to na pewno muszę wskazać zdobycie Wicemistrzostwa Europy oraz Pucharu Świata w swojej kategorii wagowej, co dało mi kartę zawodowca pro. Startowałem też w zawodach razem z profesjonalistami, które odbywały się w Stanach Zjednoczonych i Chinach, gdzie zajmowałem piąte miejsca. Do tego dochodzi kilka medali Mistrzostw Polski oraz wiele sukcesów na szczeblu lokalnym, więc chyba mogę mieć poczucie, że moja działalność kulturystyczna przyniosła jakieś profity, a przy okazji pozwoliła mi zobaczyć kawałek świata. 

Co jeszcze kulturystyka wniosła do Twojego życia?

Na pewno mógłbym powiedzieć, że wygląd i różnorodne tytuły, ale tak naprawdę ślizgałbym się wtedy po powierzchni, ponieważ w rzeczywistości chodziło o coś więcej. Czułem, że kulturystyka kształtuje mój charakter, a poza tym pozwala mi utrzymywać dobrą kondycję i dążyć do określonych celów. To pozostawało w związku z moimi codziennymi praktykami oraz motywacjami, więc idealnie mi podpasowało. Dla mnie kulturystyka to bardziej styl życia aniżeli sport. Kulturystą się jest, a nie bywa. Chciałbym jednak podkreślić, że to jest bardzo wymagająca dziedzina, która zmusza do pełnego poświęcenia. Trzeba podporządkować się w stu procentach, 24 godziny na dobę, żeby cokolwiek z tego było. Oprócz treningu bardzo ważnym aspektem jest jedzenie i trzymanie odpowiedniej diety. Nie ma mowy o jakimkolwiek podjadaniu. Jeżeli przed zawodami przypadają jakieś święta, to również trzeba powstrzymać się przed szaleństwem przy stole, aby nie zmarnować wcześniejszych wysiłków. Do tego dochodzą masaże i zaplecze „fizjo”, żeby wszystko grało i było na jak najwyższym poziomie. Kulturystyka wymaga bardzo mocnej głowy. Tutaj nie ma miejsca na odstępstwa, dlatego bardzo się cieszę, że jestem w stanie temu sprostać. To na pewno poprawia moje samopoczucie i podnosi wiarę we własne możliwości. Ktoś może zapytać po co tyle wyrzeczeń, ale ja naprawdę widzę w tym sens i uważam, że to pozytywnie oddziałuje na moje życie, a przy okazji zapewnia mi satysfakcję.

Człowiek musi jednak czasami odpocząć od wszystkich obowiązków. Jak spędzasz wolne chwile?

Tak naprawdę mam bardzo mało wolnego czasu, ale jeśli już się zdarzy, to poświęcam go rodzinie, żeby chociaż trochę wynagrodzić najbliższym godziny spędzone w pracy oraz na salach treningowych. Często nie ma mnie w domu, więc zawsze mamy sporo zaległości do nadrobienia. Jeżeli trafi się jeszcze jakaś luźniejsza chwila, to oddaję się też swoim pasjom, które kręcą się wokół sportu. Lubię pojeździć na pit bike’ach lub uprawiać rekreacyjnie jakieś inne dyscypliny. Staram się również wygospodarować trochę czasu na spotkania z przyjaciółmi. W rzeczywistości zawsze znajdzie się coś do roboty.

Czego można życzyć tak zapracowanemu i zorganizowanemu człowiekowi?

Przy okazji urodzin oraz jakichkolwiek innych okazji zawsze powtarzam, że potrzeba mi przede wszystkim zdrowia. Jeżeli pod tym względem wszystko będzie w porządku, to z resztą jakoś sobie poradzę. Cały czas marzę, żeby stawać się jeszcze lepszym we wszystkich podejmowanych aktywnościach zawodowych i nadal spotykać się z pozytywnym oddźwiękiem. Jeżeli podopieczni w dalszym ciągu będą zadowoleni, a ja na koniec dnia odbiorę kilka wiadomości z podziękowaniami za dobry trening, to będę miał poczucie spełnienia.

Rozmawiał: Karol Śliwiński